Świat zamotany w pajęczynę

Pamiętam wakacyjną rozmowę sprzed roku z przyjacielem z harcerskich czasów, sierpień , palące słońce i wspomnienie czasów gdy wszyscy byliśmy sobie bliżsi. Czasów, w których naturalnym odruchem było przyniesienie sąsiadce zakupów ze sklepu,  spuszczenie głowy z pokorą, gdy starszy pan „upominał” nas za nazbyt dosadne słowa przy grze w piłce. Czasów bez telefonów, w których wszyscy potrafiliśmy się znaleźć,  w których zawsze mieliśmy czas dla innych. Pamiętam jak mówiliśmy, że fajnie byłoby jakby czas znów choć na chwilę zwolnił ….i zwolnił, ale nie tak jak to sobie wyobrażaliśmy. Nie wstrzymaliśmy codziennej gonitwy, zostaliśmy schwytani w sieć pandemii, rosnących ograniczeń, tych wynikających z nowych rządowych rozporządzeń,   ale też tych które zrodziły w nas naturalne obawy o zdrowie nasze i naszych bliskich. Czas zwolnił , ale nie jest to czas pozytywnej zadumy, lecz czas obaw i trosk, czas wielkiej niepewności i podejmowania trudnych decyzji. Wczoraj zadzwonił do mnie ten sam przyjaciel z harcerstwa, przypomniał mi tamtą rozmowę sprzed roku i spytał półżartem : - Czy świat wystarczająco zwolnił? Mam nadzieję, że wystarczająco byśmy sobie przypomnieli jak nam do siebie blisko,  do rodziny, sąsiadów, członków różnych społeczności, jednego narodu, jak blisko jest człowiekowi do człowieka, a przynajmniej być powinno.  Wierzę, że tak jest lub się stanie, bo tej bliskości, tego dostrzeżenia drugiego człowieka obok nas dziś bardzo potrzeba. Więc znajdźmy czas, by zadzwonić do dawno niewidzianych przyjaciół,  by zamienić z sąsiadem  dwa słowa, sprawdzić czy u niego wszystko w porządku. Znajdźmy czas dla domowników, chwile rzeczywiście spędzone z nimi dadzą nam więcej niż doznania wynikłe z wpatrywania się w monitor komputera, czy wyświetlacz telefonu komórkowego. Dostrzeżmy bogactwo  ludzi wokół nas, czerpmy  z tego i pamiętajmy o tych, których los tego bogactwa pozbawił. Te ostatnie słowa kieruję również do siebie, bo często łapię się na tym, że pajęczyna i mnie skutecznie mota.