Rocznica zbrodniczej agresji Rosji na Ukrainę

Pamiętam tamtą noc, 24 lutego 2022 r. i napływające informacje, które na zawsze miały zmienić nas świat. Po obradach Sejmu byłem w drodze z Warszawy do Przemyśla. Tuż przed dojazdem do domu szybka decyzja - jadę do Medyki, by zobaczyć jak wygląda sytuacja na granicy. Około 1 w nocy dotarłem do przejścia pieszego. Na miejscu byli już pierwsi wolontariusze, strażacy ochotnicy, policjanci inne służby. To oni przez kolejne miesiące wzięli na swoje barki największy ciężar pomagania nieustannie rosnącej wali uchodźców, fali przerażenia, cierpienie, szoku ludzi, których świat zburzyła brutalna, zbrodnicza napaść Rosji na Ukrainę. Od tej nocy, każdego dnia i każdej nocy pierwszych tygodni wojny, byliśmy z moimi współpracownikami na przejściach granicznych naszego regionu, w kolejnych powstających punktach recepcyjnych, staraliśmy diagnozować najpilniejsze potrzeby, interweniowaliśmy u odpowiednich służb i władz, organizowaliśmy niezbędną pomoc. Wiele z obrazów tamtych dni na zawsze zostanie z nami, pamiętam młodą, przerażoną dziewczynę z małym, może 3, 4 letnim dzieckiem ciągnącą walizkę o wiele cięższą niż ona sama, do której „przyczepił” się obcy mężczyzna, niemal siłowo udało się ją uwolnić z jego „opieki”. Na szczęście w kraju ktoś na nią czekał, więc zostało nam tylko znaleźć bezpieczny transport i nad ranem przyszła wiadomość, dotarli bezpiecznie do celu. Wtedy też przekazałem policji swoje obawy o bezpieczeństwo młodych kobiet przyjeżdżających z Ukrainy. Natychmiastowy rozkaz i każdy samochód wjeżdżający w strefę graniczną był rejestrowany, a dziwni panowie oferujący „pomoc” zniknęli. Potrzeb i takich historii przybywało z każdą godziną, po pierwszej fali uchodźców zaczęli przybywać Ci, na których nikt tu nie czekał, zaczęły powstawać kolejne punkty recepcyjne, szybko zaczęły się one zapełniać. Nawiązaliśmy kontakt z wieloma samorządami w kraju i całej Europie. Dzięki temu udało się nam znaleźć bezpieczne lokum dla niemal 100 osób. Największy dramat rozgrywał się jednak nie u nas, lecz za naszą wschodnią granicą, stamtąd dochodziły do nas przerażające wieści o zbrodniach popełnianych przez Rosjan zarówno na jeńcach, jak i na ludności cywilnej. Stało się jasne, że Putin stanął w jednym szeregu z Hitlerem i Stalin, no może nie dla wszystkich, ale ten margines ruskich onuc nie wart jest szerszego wspomnienia. W Ukrainie zaczęło brakować niemal wszystkiego, szybko zapadła decyzja, by organizować pomoc. Pamiętam pierwszego Tira z darami, którego wraz ze współpracownikami załadowaliśmy na parkingu przy ul. Dworskiego. Nie mieliśmy wtedy świadomości ile busów z pomocą można do takiego Tira zmieść. Z każdym kolejnym transportem my również uczyliśmy się pomagania, nawiązaliśmy współpracę ze stroną ukraińską, a transporty stawały się coraz precyzyjniej zaadresowane, żywność i kamizelki kuloodporne dla żołnierzy na pierwszej linii frontu, żywność dla małych dzieci i pieluchy do ostrzeliwanych miast, specjalistyczny sprzęt dla kliniki dziecięcej w Kijowie. Pomoc zaczyna płynąć coraz większym strumieniem z całego kraju i Europy, wykorzystujemy zdobyte doświadczenie i sprawdzone ścieżki transportu, by ją koordynować. Wszyscy pracujemy w trybie 24 – godzinnym. Moje biuro staje się magazynem, który szybko wypełnia się pod sufit, z pomocą przychodzą lokalni przedsiębiorcy, którzy użyczają swoich magazynów, pomagają przeładowywać Tiry z pomocą, często dzieje się to w środku nocy, jeśli ktoś jechał przez pół Polski lub Europy to nie każemy mu przecież czekać, szczególnie, że skala potrzeb wciąż rośnie. Cudownie do pomocy włączają się moje koleżanki i koledzy z Sejmu. Dla wielu nich jestem przewodnikiem i doradcą w kwestiach pomocy. Poznaje ludzi z całej Europy i wielu polskich miasta Świdnica, Bełchatów, Łomża, Kościan, Rybnik, Gdańsk, Szczecin, Pniewy,….. mógłbym tak wymieniać bez końca. Ten rok nauczył nas jednego, że tak naprawdę sprawy, które nas różnią na co dzień nie mają większego znaczenia, że w gruncie rzeczy jesteśmy tacy sami, mamy dobre serca, otwarte umysły, jako naród jesteśmy zdolni to niesamowitych rzeczy. Jestem niezwykle dumny z Przemyśla, Medyki, Korczowej i całego naszego regionu, ogromnie zbudowany postawą Polaków